Długa przerwa w prowadzeniu bloga wynika nie tylko z braku czasu, skutecznie ograniczanego pracą i obowiązkami rodzinnymi. To zwykle taka standardowa wymówka. Faktycznie brak nowych wpisów, wynika ze strachu. Strachu, żeby nie zapeszyć. Żeby nie napisać jak jest fajnie i do przodu, a następnego dnia pluć sobie w brodę, bo jest źle, bo autystyczna huśtawka opadła w dół i za żadne skarby nie chce wzlecieć wyżej.
Nie można jednak w nieskończoność uciekać przed obowiązkiem, narzuconym zresztą samemu sobie. Więc napiszę, tak ostrożnie, może własnie o diecie i jej efektach.
A efekty, są i to nawet jeśli zachowanie Adasia pozostawia ciągle wiele do życzenia (złość z byle powodu, rzucanie zabawkami, walenie głową, próby gryzienia - smutny Adasiowy klasyk).
Więc do rzeczy. Wszelkie stymulacje praktycznie zniknęły. Natrętne przesuwanie wieszaków czy patyków przed oczami, jeżdżenie głową wzdłuż parapetu, to już historia. Rozumienie i wykonywanie poleceń, całkiem nieźle. Polecenie trzeba czasem kilka powtórzyć, zwrócić na siebie Adasia uwagę, ale w nagrodę Adaś zwykle robi to czego od niego oczekujemy. Chyba, że bardzo, bardzo nie chce. W takim przypadku nie forsujemy tematu, wracamy do niego za kilka minut. Umiejętności różne coraz lepiej opnowane. Adaś samodzielnie się rozbiera, ubiera (trzeba tylko pomóc przy bucikach). Samodzielnie je, musi tylko być bardzo głodny, bo tylko wtedy wystarcza mu cierpliwości na całość posiłku. Samodzielnie chodzi do kibelka i od a-z załatwia potrzebę mniejszą. Większą trzeba jeszcze pilnować. Świetnie pamięta historie opowiadane mu podczas wspolnego ogladania/czytania książek. Rysuje po scianie. Na razie tylko tak na niby, palcem. Ale mówi przy tym, że rysuje autobus, koła, straż itp. A właśnie, najważniejsze! Adaś gada jak najęty. Pewnie, że trochę bez składu i ładu, abstrakcyjnie. Ale mówi dużo, coraz wyraźniej i tym sposobem komunikuje się z nami. Prawdziwą rewelacją jest piosenka "Stary niedźwiedź" wyśpiewywana przez Adasia w całości, słowami popartymi gestami Makatonu. Miałem być ostrożny, nie wpadać w euforię, ale już czuję, że mnie ponosi!
Wracając na ziemię, jest fatalnie z ćwiczeniami edukacyjnymi. Adaś nie chce pracować przy stole. Wszelki przymus znosi fatalnie. O ile ćwiczenia integracji sensorycznej są jego ulubionymi, o tyle programy z PRODESTE kompletnie mu nie pasują. Na razie więc pod kierunkiem Moniki, bedziemy zamieniać pracę na zabawę. Koszyki z zadaniami idą w odstawkę.
Ciągle Adaś słabo radzi sobie z emocjami wynikajacymi z różnych, nieprzewidzainych sytuacji. Zarówno tych przyjemnych, jak i trudnych. Przykład: poszliśmy na lody (wiem, wiem, drobne odstępstwo od diety). Adaś był szczęśliwy! Tak bardzo, że musiał połozyć się w lodziarni na podłodze, na wznak. Ludzie oczywiście się ogromnie dziwili. Nie słyszałem jednak, żadnych komentarzy. Może dlatego, że Adaś był szeroko uśmiechnięty. Potem wstał. Usiadł na krzesełku, zjadł loda. Tylko wychodząc położył się jeszcze raz.