środa, 3 listopada 2010

I znów dolina...

Mialem nadzieje, ze po uplywie ponad miesiaca od ostatniego posta, napisze cos pozytywnego o Adasiowym rozwoju. Niestety, rzeczywistosc jest inna.
Wracaja Adasiowe zlosci, za wszelka cene forsowanie wlasnych potrzeb i checi, a w razie braku akceptacji, uderzanie glowa, rozrzucanie i niszczenie zabawek. Obled!
Takiego stanu rzeczy doszukujemy sie w intensywnej nauce sikania do kibelka. W domu i w przedszkolu Adas nie nosi juz pieluchy, wiec co jakis czas jest prowadzony do lazienki. Tam owszem zdejmuje spodnie, majtki, ale niestety na tym koniec. Uparcie wstrzymuje, to co powinno trafic bezposrednio do ubikacji, po to aby za chwile zsikac sie w majtki. W efekcie kilkurazowe prania belizny i spodni staly sie standardem. Wkurza nas, że to co Adas kiedys opanowal i incydentalnie udalo sie zrobic siku do kibla, dzis jako stan permanentny nie ma racji bytu. Po kilku nieudanych próbach dziennie i my stajemy sie nerwowi, co jeszcze bardziej nakreca zlosc Adasia. Wiem, powinnismy miec nerwy ze stali i zachowac spokoj. Ale czasem sie po prostu nie da!
Mialem napisac cos o nowych umiejetnosciach Adasia, bo takie sie ujawniaja. O hipoterapii, bo jezdzi na konikach od kilku tygodni... Ale nie ma teraz klimatu moze, za kilka, kilkanascie dni bedzie lepiej, bedzie latwiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz