Chciaż pewnie nie wszyscy podzielą tą opinię, ale o tym za chwilę.
Ja uważam, że jest lepiej, bo Adaś więcej mówi, bo jest bardziej kreatywny w swoich zabawach, bo więcej naszych sugestii do niego trafia, bo sporo naszych poleceń wypełnia, bo bardzo potrzebuje naszej obecności...
Ciągle najtrudniejsze do opanowania są Adasia emocje. Tutaj "nie ma zmiłuj". Najlepsza taktyka, oprócz budowania systemu poczucia własnej-Adasiowej wartości, to wyprzedzanie Adasia reakcji i tłumienie napadu histerii zanim do niego dojdzie. Aby to efektywnie zadziałalo, to dla nas rodziców, najważniejszą jest obserwacja Adasia i stworzenie profilu jego złych nastrojów - powodów frustracji. Pewnie, że jeszcze wszystkiego nie wiemy, zwłaszcza, że powstają nowe sytuacje, w których Adaś się nie odnajduje, ale pewne sukcesy osiągamy.
Naprawdę, bez "ściemy" mogę powiedzieć, że Adaś w domu zachowuje się bardzo poprawnie. Najlepszym tego przykładem są jego próby tłumienia złości. I tak: widać, że Adaś już się wewenętrznie gotuje, bo coś nie idzie po jego myśli, np. chce grzankę, ale nie ma w domu chleba (no czasem tak bywa). Histeria niemal gotowa! A jednak Adaś nie wybucha. Przytulam go (czujny na ewentualne gryzienie, ciosy "z baśki" lub szczypanie), tłumaczę spokojnie lecz stanowczo, że trzeba chleb kupić w sklepie, że możemy do sklepu pójść razem, że rozumiem jego rozczarowanie, że może miałby ochotę na coś innego. I to działa! Adaś nawet próbuje zacisnąć palce na mojej skórze, ale powstrzymuje się, niby próbuje ugryźć, ale nie gryzie.
Kolejna sytaucja, Adaś koniecznie chce oglądać pociągi na "jutubie", zabraniam mu bo zaraz zaczynamy ćwiczenia edukacyjne (a takie oglądanie potrafi ciagnąć się niemal godzinami!) Zabraniam delikatnie, ale stanowczo. Jeszcze tydzień, dwa temu byłaby z tego mega histeria, a tymczasem, Adaś owszem złosci się próbuje mnie uszczypnąć, próbuje uderzyć głową, ale jakoś tak bez przekonania. Ja, z kolei staram się być szybszy i nie w sensie ucieczki przed agresją synka, tylko kierując rozładowanie jego emocji na inne tory. Podaję pluszaka (żabę) do rzucania, biorę na ręce, tłumaczę, odwracam jego uwagę proponując jakąś niespodziankę zamiast komputera, przypominam, że były zaplanowane ćwiczenia, i że Adaś potrafi pieknie ćwiczyć. I to znowu działa!
Tymczasem, niestety (znów niestety!) gorzej się sprawy mają w przedszkolu, gdzie histerie Adasia zdają się eskalować do niespotykanych wcześniej rozmiarów. Adaś szczególnie alergicznie reaguje na krzyki kolegów z grupy. Mało tego w domu zapytany co robi jeden z kolegów, którego okrzyki szczególnie działają na Adasia stresujaco, Adaś odpowiada "krzyczy", i dodaje "boje"...
Nie wiem czy te dźwięki mają jakąś szczególną częstotliwość, barwę, natężenie, czy wyjątkową drażnią Adasia zmysły. Jest to dla nas zastanawiajace, bo przecież Adasiowi nigdy szczególnie nie przeszkadzał hałas. Ani zgiełk ulicy, supermarketu, łoskot pociagu, syrena karetki, głośna muzyka, płacz Milenki.
Martwimy się tym przedszkolnym stanem rzeczy, bo przecież w domu jest znacznie lepiej. Mamy nawet do siebie żal, że posyłamy Adasia tam gdzie w pewnych sytacjach czuje się niekomfortowo, czy wręcz ogarnia go strach. Ale nie mamy wyjscia, Adaś powinien do przedszkola chodzić i na razie musi być w grupie z kolegami-autikami. Chociaż gdyby tak do większej grupy, integracyjnej? Nie wiemy czy Adaś da radę, a już na pewno nie z takimi napadami złości.
Nie chcę być źle zrozumiany, nie mam do nikogo pretensji. Koledzy Adasia to również autyści, podobnie jak on cierpiące dzieci. Trudno kazać im nie krzyczeć, zresztą Adaś też potrafi się wydzierać, co nawet przeszkadazało jednemu z kolegów, a który manifestował swą złość agresją w stosunku do Adasia. Adaś też nie jest święty, bo potrafi podrapać czy uszczypnąć. Nie mam pretensji do pań przedszkolanek, wiem, że robią wszystko co w ich mocy, aby Adasiowi pomóc i jednocześnie utrzymać ład w zajeciach grupy. Tylko odczuwam wielki ból, gdy widzę kolejne guzy na głowie Adasia i gdy mam świadomość, jak skrajnie złe emocje Adaś przeżywa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz