Im dłużej pracujemy z Adasiem, coraz bardziej stajemy się sceptyczni wobec wielu cudownych terapii i leków w autyzmie. Nie jesteśmy oczywiście wyjątkami, większość rodziców dochodzi do podobnych wniosków.
Myślę, że mamy przegląd metod leczenia, o skuteczności których lub jej braku można przeczytać na forach internetowych.
Przerobiliśmy:
- homeopatię klasyczną (cokolwiek to znaczy, bo dziś czytam to, jako klasyczne nabijanie rodzica w butelkę) - bez efektu (na szczęście bez defektu również),
- laseroterapię (taka trochę akupunktura, tylko laserem) - bez efektu,
- bioenergoterapię - wpływ na funkcjonowanie Adasia raczej niewielki, chociaż lepszy sen, więcej wtedy radości w zachowaniu (dziś na brak radości Adaś nie narzeka),
- sok z Noni - dość pozytywnie, przynajmniej w zakresie poprawy apetytu,
- dieta bezglutenowa - po 3 miesiącach odpuściliśmy, poprawy zachowaniu nie widzimy. Nie znaczy to, że całkowicie pozwalamy Adasiowi jeść wszystko jak leci. Staramy się, aby zdrowa dieta Adasia była maksymalnie oparta na powszechnie znanych zasadach - takie np. serki typu Danio, soczki typu Kubuś, cukierki, ciasteczka itp. produkty, naładowane cukrem i konserwantami, w ogóle nie wchodzą w grę,
- odgrzybianie (nystatyna, flukonazol) - jesteśmy w trakcie, mamy trochę mieszane uczucia co do faszerowania dziecka preparatami, ale dociągniemy leczenie do końca (jeszcze ponad miesiąc zażywania nystatyny, oczywiście z towarzyszeniem probiotyku).
- terapia metodami behawioralnymi - na pewno dużo wniosła do rozwoju Adasia, ale on sam z dużym trudem znosi zajęcia przy stoliku i rozwiązywanie niestety niezbyt porywających zadań;
- terapia integracji sensorycznej - najlepsze efekty, nie potrafię sobie wyobrazić, gdzie teraz bylibyśmy bez SI,
- zajęcia w ramach wczesnego wspomagania rozwoju - taka trochę kombinacja SI z wczesną edukacją - bardzo dobrze odbierane przez Adasia, co jest zasługą terapeutki. Znając temperament Adasia, pani Felicita nie zmusza go do niczego, raczej za nim podąża, podsuwając mu w trakcie zajęć własne pomysły. W efekcie Adaś się dużo uczy i nabiera nowych umiejętności.
- hipoterapia - trudno mówić o efektach, ale przynajmniej Adaś był bardzo zadowolony,
Po tym przydługim wstępie, meritum tego posta - TERAPIA CZASZKOWO-KRZYŻOWA. Po tym co wcześniej napisałem, można pewnie oczekiwać kolejnych ironicznych uwag. Jednak tutaj jest odwrotnie, bo pozytywne oddziaływanie jest od razu widoczne. O samej terapii można poczytać na internecie, natomiast nasze obserwacje sprowadzają się do jednej, ale bardzo istotnej: Adaś coraz więcej mówi.
Nie chcę pisać o cudownym działaniu terapii, ale trochę to tak wygląda. Po każdej z cotygodniowych sesji, Adasiowi otwierają się "magazyny" słów. Zaskakuje nas tym bardzo. Co ważniejsze słowa te już zostają i są na bieżąco wykorzystywane. W większości, to echolalie, ale Adaś używa zapamiętanych wyrażeń do adekwatnych sytuacji i przekazuje te ważne dla niego informacje nam. Np. gdy mówi, że "żołnierze odjeżdżają" (bo widział kilka wojskowych ciężarówek na pokazie motoryzacyjnym z okazji dnia patrona kierowców św. Krzysztofa), pokazuje nam model wojskowej ciężarówki ( a nie np. straży pożarnej) i odjeżdża nią po oparciu sofy. Tych słów i wyrażeń jest coraz więcej, a sama terapia przypominając trochę masaż, jest przez Adasia bardzo dobrze odbierana. Zwłaszcza, że on sam w trakcie zajęć pozostaje praktycznie bierny i może w tym czasie oglądać ulubione filmy. Będziemy tę terapię na pewno kontynuować
Panie Marcinie...my też coraz częściej dochodzimy, ze jakieś 70% terapi i metod leczenia autyzmu to pic na wodę - choć w naszym przypadku po homeopati Zosia zaczęła mówić.
OdpowiedzUsuńCo do DAN - nawet jakbym miała na to pieniądze to nie zafundowałabym dziecku takich dawek leków i tony pigułek - a co do efektów - to nie spotakłam dziecka ze spektakularna poprawą.
Pozdrawiam ciepło.
Dorota Jakubiec - mama autystycznej Zosi
Witam serdecznie,
OdpowiedzUsuńdwa lata temu usłyszałem, że autystyczne dzieci to najbardziej zestresowani ludzie na świecie - z jednej strony poprzez własne zaburzenia, z drugiej przez ciągle stawiane zadania. Uważam, że można leczyć choroby, natomiast autyzmu nie zaliczam do takich... A więc stawiamy na jak najlepszy kontakt, dobre środowisko, jak najmniej stresu i przy okazji uczymy się. To nie terapie dokonują cudów, tylko dzieci, a dzieci są cudowne. Pozdrawiam, ojciec karmiący:)
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za komentarze!
Pani Doroto, z uwagą, od długiego czasu czytam o postępach Zosi. Pani zaangażowanie, poświęcenie i praca z Zosią, jest moim zdaniem kluczem do sukcesu. Żadne cudowne metody tego nie zastapią. Co do homeopatii, Adasiowi nie pomogła, a sam sposób potraktowania przez lekarza był daleki od oczekiwań. Aplikowanie kolejnych "leków" (6 rodzajów), przy jednoczesnym kasowaniu niemałych kwot, pomimo zerowych efektów...Do tego przyjmowanie w małym gabinecie, w sąsiedztwie stomatologa i kosmetyczki, z zaleceniem aby dziecko było cicho, bo przeszkadza (auti ma być cicho, na zawołanie, śmiechu warte!). Na koniec kompletny brak zainteresowania, gdy "leczenie" przerwaliśmy... Może oczekuję zbyt wiele, ale dziś tak to widzę.
To moje subiektywne zdanie o homeopatii, niemniej cieszę się z tego doświadczenia, jak i innych, podobnych w skutkach. A to dlatego, że kierują uwagę rodziców na to co najważniejsze, to o czym napisał Sebastian. Cierpliwość, tolerancja, poczucie bezpieczeństwa, przjazne otoczenie. A to, że dziecko zaczyna lepiej fukncjonować i nabiera nowych umiejętności, stanowi taką wartość dodatkową, uzyskiwaną niejako "przy okazji". Właśnie w tym kierunku zmierzamy z Adasiem :)
Serdecznie pozdrawiam!
Marcin
Dziękuje Panie Marcinie za miłe słowa:-)
OdpowiedzUsuńMyślę, ze każdy z nas robi wszystko by usprawnić swoje dziecko.
Im dłużej człowiek żyje z autystycznym dzieckiem tym dochodzi do wniosku, że część problemów da się "przeleczyć", ale znaczna część pozostanie.
Autyzm to inny sposób postrzegania świata i przetwarzania bodźców.
Kluczem do sukcesy jest bezwarunkowa akceptacja nie tylko inności dziecka, ale i samego autyzmu. Wielu rodziców rozdziela te kwestie. Jest dziecko i autyzm - kochamy dziecko ale nienawidzimy autyzmu - a to błędne koło.
Wielu rodziców (zwłaszcza tych świeżych) jest przekonana że uzdrowi swoje dziecko. Ja też tak myślałam 3,5 roku temu - kiedy Zosia zachorowała. Czas jednak szybko to zweryfikował. Szkoda tylko, że wokół naszych dzieci na okrągło krążą hieny proponując nowe metody leczenia autyzmu - choć nie mają bladego pojęcia czym jest autyzm. Jakiś czas temu wybraliśmy się z Zosią do znanego na całym świecie bioenergoterapeuty - położył dłonie na 30 sekund na głowie mojej córki, skasował za to 100 zł, po czym zapytała mnie czy wiem że wszystkie dzieci z autyzmem są geniuszami - hahahah - po tym tekście moja noga więcej u tego pana nie postanie. Co do homeopatii sprawa maluje się bardzo podobnie jest cała masa naciągaczy.
Pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki za każdy nawet najdrobniejszy sukcesik Adasia:-)
Pani Doroto,
OdpowiedzUsuńzgadzam się z Panią - pokochanie swojego dziecka razem z jego autyzmem jest drogą najtrudniejszą, ale jedyną słuszną. Przeczytałam kiedyś, że autyzm jest nieuleczalny, bo... nie jest chorobą, raczej właściwością umysłu, mniej lub bardziej ograniczającą funkcjonowanie. A mały autysta, przystosowując się do naszego tzw. neurotypowego świata i przełamując kolejne bariery, wykonuje olbrzymią pracę nad samym sobą. Stąd, jak napisał Sebastian, to bardzo zestresowane dzieci, nie wspominając o rodzicach... ;)
Jeśli chodzi o pomoc swojemu dziecku, wiadomo, że próbuje się wszystkiego, co w zasięgu ręki, a autyzm jest dość "wdzięcznym" zaburzeniem do leczenia,bo nadal nie jest poznany dość dobrze i na dobrą sprawę w każdym przypadku pomaga coś innego. Zatem stwarza szerokie pole do popisu dla wszelakich uzdrowicieli. Co niektórzy bez skrupułów wykorzystują. Niestety.
Pozdrawiam, Zosia wspaniała :)
Iza
Droga Izo, Drogi Marcinie:-)
OdpowiedzUsuńA może tak sobie przestaniemy "paniować" heheh:-)
Pozdrawiam ciepło ze znowu chłodnego Bielska:-)
Jedyny plus tej pogody jest taki, że Zosia lepiej funkcjonuje przy niskim ciśnieniu, za to my dorośli ledwo żyjemy:-)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDobra, Dorota, koniec z "paniowaniem" ;-)
OdpowiedzUsuńW Opolu dwudziestosiedmiostopniowa duchota! I trudno powiedzieć, kto to gorzej znosi, ja czy Adam? Tylko ja się staram tego nie okazywać, Adaś się nie stara ;)
Udanego weekendu, ładne okolice tam macie :-)My musimy ich poszukać nieco dalej od Opola.
Iza
witam,
OdpowiedzUsuńz komentarza wynika, że są Państwo z Opola dlatego ośmieliłam się zadać pytanie w tym komentarzu. Szukając terapeuty od terapii czaskowo - krzyżowej dla mojego synka, z tym, że z zespołem downa trafiłam na państwa blog. Mogą Państwo podać namiary gdzie państwo uzyskali pomoc da swojego synka? Jesli to nie kłopot to prosze o odp na adres meilowy elamalko@op.pl
pozdrawiam serdecznie i zycze więcej trafionych terapi...