No tak, zaczalem od konca, ale juz wyjasniam. Otoz, poszukujac wszelkich mozliwych sposobow, aby pomoc Adasiowi, trafilismy do pana Jana, bioenergoterapeuty. Pan Jan jest niezwykle skromnym czlowiekiem, ktory mowi o sobie, ze tylko stara sie pomoc ludziom. Pana Jana polecil mi moj przyjaciel, ktorego synek mial bardzo niespokojny sen. Dziecko budzilo sie, plakalo, rodzice byli zrozpaczeni. I wtedy na scene wkroczyl pan Jan. I pomogl. Seanse przekazywania energii, modlitwy i inne zabiegi, ktore trudno objac rozumem pomogly, a wszystkie niepokoje malego Szymona zniknely!
Pojechalem wiec z Adasiem do pana Jana. Zostalismy bardzo milo przyjeci. Najpierw Adas mial czas na przyzwyczajenie sie do nowego otoczenia i zapoznanie z panem Janem. Adas zgodnie ze swoja natura musial wszystko dotknac, obejrzec i w trakcie ogledzin nieco "przemeblowal" pokoj, na co pan Jan reagowal z ogromna cierpliwoscia i usmiechem. Samo przekazywanie energii trwalo ponad godzine, potem otrzymalismy rowniez naenergetyzoawna wode do picia i umowilismy sie na godzinne przekazywanie energii na odleglosc, poprzez Adasiowe zdjecie. I teraz tak wlasnie sie dzieje, Adas pije wode, a gdy przychodzi pora snu, pan Jan puszcza sygnal telefonem, ja sygnalem odpowiadam jezeli Adas juz spi i energia plynie. Dotykajac Adasia mozna to wyczuć, temperatura ciala podnosi sie, a sen jest gleboki i spokojny. Wierzyc, nie wierzyc? Ja wierze we wszystko co moze pomoc naszemu synkowi!
PS: Niestety, pogoda za oknem fatalna, a Adas potrzebuje codziennej dawki ruchu na swiezym powietrzu. Wykorzystujemy wiec kazda przerwe w deszczu i idziemy na spacerek np. pod... fontanne :)



Swietne zdjecia! Sledze z Wami postepy Adasia:) trzymajcie sie cieplutko!!!:) pozdrowienia z Leimen
OdpowiedzUsuńDzięki Basia :) Szkoda, że w tym roku nie wpadniemy do Leimen, ale kierunek na urlop przyjęliśmy bardziej na północ. Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuń