piątek, 25 czerwca 2010

Stabilizacja

Chcialem wlasciwie napisac STAGNACJA, ale to brzmi negatywnie, a wiec mamy STABILIZACJE. To znaczy ani znaczacych postepow, ani regresow w zachowaniu Adasia. No moze nieco bardziej nerwowo bywa, gdy rzeczywistosc odbiega od planu, ktory Adas ulozyl sobie w glowie. Problem tylko, ze Adas nie dzieli sie tym swoim planem. To, ze byl inny niz nasz wychodzi dopiero "w praniu".
Prosty przyklad. Planujemy wyjscie na fajny plac zabaw, ktory Adas lubi. Wydaje sie, ze strzal w dziesiatke, mega pomysl! Problem tylko, ze Adas slabo przespal noc i o 10rano, jest jeszcze w lozku. Nie spi, ale "sie lela". Nie zwazajac na to, wyciagamy Adasia z lozka, glosno rozprawiajac jak to fajnie bedzie na placu zabaw. Niestety, pomysl chybiony. Adas owszem jedzie na plac zabaw, husta sie, lazi po drabinkach, ale caly czas byle drobiazg wyprowadza go z rownowagi. Kladzenie sie na ziemi, walenie glowa - czyli standard Adasiowych zlosci. On po prostu chcial dluzej polezec w lozku.
Jeszcze gorzej bywa, gdy musimy z Adasiem wejsc do sklepu lub urzedu. Napady zlosci, potegowane przez zakaz realizacji pomyslow Adasia, sa ogromne. Pewnie, ze lepiej robic zakupy lub zalatwiac sprawy bez Adasia, ale nie zawsze "na gwizdek" jest ktos chetny do opieki nad Adasiem.
Pozostajemy wiec z problemem, czy odpuszczac Adasiowi i pozwalac na wiecej, czy konsekwentnie narzucac mu swoja wole?

Tutaj dygresja. Wkurzaja nas na maxa, osoby, ktore ganiacym wzrokiem obserwuja nasze poczynania, gdy Adas ma napady zlosci. Niektorzy posuwaja sie do komentarzy o braku wychowania! I jak mamy tlumaczyc, ze nie wszystko jest takie jak sie innym zdaje, ze to autyzm, ze w autyzm w wielu przypadkach zlosc jest wpisana. Bo Auti nie rozumie dlaczego jego swiat jest gorszy od naszego, wiec dlaczego ten nasz swiat jest stawiany wyzej. I on Auti musi sie podporzadkowac? Wiec sie zlosci i tyle!
Napisze tylko - ludzie zamknijcie sie! A jak widzicie matke lub ojca, ktorego syn kladzie sie na chodniku, uderza glowa i wrzeszczy, to patrzcie w niebo!
Zeby nie bylo tak calkiem w czrnych barwach, to wspomne o coraz lepszym kontakcie z Aadsiem. Ostatnio, w dzien ojca, odbieralem Adasia z zajec "przedprzedszkolnych" i spotkala mnie najmilsza niespodzianka. Otoz przyszedlem wczesniej, przed koncem zajec. Adas siedzial z inymi dziecmi przy stoliczku. Cos tam kleili, rysowali. Stanalem w drzwiach i wtedy Adas sie obrocil (nie wolalem go), zobaczyl mnie, usmiechnal sie szeroko i patrzac prosto w oczy zawolal TATA!

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Patrzac w oczy

To, że dzieci autystyczne unikają kontaktu wzrokowego jest niemal standardem. I Adas przez dlugi czas nie byl wyjatkiem w tym zakresie. Jeszcze pol roku temu powiedzieć Adasiowi cos "prosto w oczy" bylo praktycznie niewykonalne. Z uplywem czasu, mysle, że przede wszystkim dzieki terapii kontakt wzrokowy stawal sie coraz lepszy. W efekcie, dzis juz mozna powiedziec, ze Adas sam ten kontakt prowokuje. Co prawda dzieje sie tak wtedy gdy Adas ma na to ochote, tzn. gdy cos pokazuje w ksiazeczce, na ulicy (rzadziej niestety) lub chce zwrocic nasza uwage na inne swoje potrzeby (picie, jedzenie itp.) albo w trakcie zabawy, gdy jest w doskonalym humorze. Wtedy slicznie patrzy w oczy. Z drugiej strony jednak nam trudniej jest go sprowokowac do takiego kontaktu - swiat Adasia ciagle opiera sie na regulach przez Adasia ustalonych.
Przebywajac z Adasiem, a co wazniejsze kochajac go ogromnie, przyzwyczajeni jestesmy do jego zachowan. Pewnie to oczywiste, ale w tej troche rutynie czesto zapominamy, jak bardzo Adas rozni sie od prawidlowo rozwinietych dzieci. I na przyklad lapiemy sie na tym, ze Adas w ogole nie zadaje pytan. Przyjmuje otaczajacy swiat takim jaki jest, tylko jezeli czegos nie akceptuje, to natyczmiast to odrzuca. I tutaj powstaje problem, bo odrzuca wiele informacji, zachowan, czynnosci, ktore w naszym swiecie sa niezbene, aby prawidlowo funkcjonowac.

Tydzien temu pisalem o "rozterkach homeopatycznych", ktore ciagle sa aktualne, bo uderzanie glowa raz wygasa raz sie nasila. Z leczeniem homeopatycznym, uwazam, jedno jest w miare pewne - Adas bardzo malo choruje i jezeli nawet, to standardowe przeziebienia maja bardzo lagodny przebieg. Coz, poczekamy zalecane 6 tygodni od czasu dawkowania kolejnego leku i podejmiemy decyzje co dalej.

Adas duzo "czyta" jak sam mowi o ogladaniu ksiazeczek. Interesuja go zwlaszcza pojazdy. Ma totalny "zacyk" w temacie strazy pozarnej, karetek, radiowozow, aut, autobusow, bolidow, pociagow itd. W sumie to fajnie, w koncu to chlopak, ale czasem to samochodowe "hobby" nabiera dosc obsesyjnego charakteru. Adas pokazuje pojazdy lub ich czesci, nazywa je i czeka na nasze potwierdzenie (powtorzenie nazwy pojazdu lub czesci). Patrzy przy tym gleboko w oczy, niemniej jezeli spozniamy sie z potwierdzeniem lub co gorsza wypowiemy zla nazwe bardzo sie zlosci. Rozumiemy to, bariera w komunikacji jest dla Adasia bardzo frustrujaca. Pozytywne jest, ze Adas zauwaza i bezblednie nazywa pojazdy, gdy ujrzy je na ulicy.
Tak wiec auta rzadza! Chociaz, jest tez troche miejsca na zwierzatka. Adas np. nasladuje kota, mowi "kot" miauczy i przytula sie. Oczywiscie zna tez inne zwierzeta, wsrod ktorych prym wioda pies i... pajak. Ten ostatni byl do tej pory straszakiem, ale teraz jest bardziej powodem do zartow i pretekstem zagladania w rozne ciemne zakamarki, co lezy w ciekawskiej naturze Adasia (i tu znow pytanie czy typowy Auti jest taki ciekawski?).
Troche sie rozkrecilem, wiec jeszcze pochwale Adasia :) (mam nadzieje, ze nadejdzie taki czas, ze bede go tylko chwalil i nie bedzie powodu pisac o jego problemach). Otoz Adas bardzo ladnie pomaga w domu. Iza angazuje go w podawanie talerzy i jedzenia do stolu, wycieranie podlogi gdy cos rozleje, wyrzucanie smieci do kosza, sprzatanie ubran i zabawek itp. To drobaiazgi, ale Adas zwykle wykonuje je z duza powaga i calkiem chetnie. Zdarza mu sie nawet, ze bez polecenia sprzata po sobie, np. nalewa do szklanki soczek i pusta butelke wyrzuca do kosza - na selektywna zbiorke odpadow przyjdzie jeszcze pora :)

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Homeopatia?

Juz sam nie wiem co o tym sadzic? Dziala, czy nie dziala?
Leczenie homeopatyczne Adasia prowadzimy od grudnia 2009 i jak wczesniej o tym pisalem, najbardziej zalezy nam, aby Adasia uspokoic, aby wyeliminowac uderzanie glowa z byle powodu.
Czy jest lepiej? Ogolnie na pewno tak, tylko te zmiany na lepsze ciagle nas nie satysfakcjonuja. Do tego pojawiaja sie watpliwosci, czy drogie leczenie homeopatyczne faktycznie powoduje ta niewielka poprawe? Czy to efekt innych dzialan terapeutycznych i w ogole rozwoju Adasia?
Dlaczego akurat teraz mamy watpliwosci? A to dlatego, ze kilka dni temu Adas przyjal nowe leki. Przeciw uderzaniu glowa wlasnie. Na poczatku, dzień po podaniu leków, zgodnie z oczekiwaniami Adas dostal goraczki i cos na ksztalt kataru. To podobno dobrze. To taka informacja, że lek sie "przyjal". Po kolejnych 2 dniach dolegliwosci minely, a ich miejsce zajela zlosc. Aktualnie byle drobiazg wyprowadza Adasia z rownowagi, znow uderza glowa, rzuca zabawkami i ksiazeczkami. Obled!
Wiem, kilka dni temu pisalem, ze Adas jest spokojniejszy, ze jest bardziej radosny, ze dieta, ze energoterapia itd.
Niestety, zachowania naszego synka to sinusoida i o ile jego umiejetnosci i zdolnosc komunikowania sa coraz wyzsze, to zlosc i nerwowe reakcje przeplataja sie ze stanem radosci i spokoju. I wtedy, gdy nastroje sa najgorsze, wszystkie argumenty, ze "grzeczny chlopczyk tak nie robi", proby negocjacji, straszenie kara sa gowno warte! I pada pytanie czy homeopatia tez...
Teraz jestesmy na dole sinusoidy. To cholernie trudny moment dla nas wszystkich.

czwartek, 3 czerwca 2010

Uzdrowiciel

Wierzyć, nie wierzyć? Przyznam, że nadal nieco sceptycznie odnoszę się do takich praktyk. Ale obecnie tylko nieco, bo przecież jest coraz lepiej! Czy, to wlasnie dlatego?
No tak, zaczalem od konca, ale juz wyjasniam. Otoz, poszukujac wszelkich mozliwych sposobow, aby pomoc Adasiowi, trafilismy do pana Jana, bioenergoterapeuty. Pan Jan jest niezwykle skromnym czlowiekiem, ktory mowi o sobie, ze tylko stara sie pomoc ludziom. Pana Jana polecil mi moj przyjaciel, ktorego synek mial bardzo niespokojny sen. Dziecko budzilo sie, plakalo, rodzice byli zrozpaczeni. I wtedy na scene wkroczyl pan Jan. I pomogl. Seanse przekazywania energii, modlitwy i inne zabiegi, ktore trudno objac rozumem pomogly, a wszystkie niepokoje malego Szymona zniknely!
Pojechalem wiec z Adasiem do pana Jana. Zostalismy bardzo milo przyjeci. Najpierw Adas mial czas na przyzwyczajenie sie do nowego otoczenia i zapoznanie z panem Janem. Adas zgodnie ze swoja natura musial wszystko dotknac, obejrzec i w trakcie ogledzin nieco "przemeblowal" pokoj, na co pan Jan reagowal z ogromna cierpliwoscia i usmiechem. Samo przekazywanie energii trwalo ponad godzine, potem otrzymalismy rowniez naenergetyzoawna wode do picia i umowilismy sie na godzinne przekazywanie energii na odleglosc, poprzez Adasiowe zdjecie. I teraz tak wlasnie sie dzieje, Adas pije wode, a gdy przychodzi pora snu, pan Jan puszcza sygnal telefonem, ja sygnalem odpowiadam jezeli Adas juz spi i energia plynie. Dotykajac Adasia mozna to wyczuć, temperatura ciala podnosi sie, a sen jest gleboki i spokojny. Wierzyc, nie wierzyc? Ja wierze we wszystko co moze pomoc naszemu synkowi!

PS: Niestety, pogoda za oknem fatalna, a Adas potrzebuje codziennej dawki ruchu na swiezym powietrzu. Wykorzystujemy wiec kazda przerwe w deszczu i idziemy na spacerek np. pod... fontanne :)